niedziela, 17 lutego 2013

Imagin Zayn "When you're gone"



Muzyczka

- Jak mogłeś mi to zrobić? Nienawidzę Cię, rozumiesz? - krzyczała, a chłopak jak stał przed nią tak stał.
- Myślałam, że mnie kochasz. A zamiast być przy mnie wtedy kiedy Ciebie najbardziej potrzebowałam spędzałeś czas w nocnych klubach z kolegami! - brunet podszedł do niej i chwycił jej rękę
- Zostaw mnie, nie chce Cię znać - wyrwała się i wybiegła z domu zrzucając jeszcze wazon z kwiatami, które podarował jej dwa dni wcześniej, a które ona postawiła na stoliku tak ładnie przyozdabiając salon.
***
Biegła. Nie wiedziała dokąd. Byle jak najdalej od niego. Jak on mógł jej coś takiego zrobić? Żyła w niewiedzy. Codziennie rano budziła się mając widok jego leżącego obok. Wychodził na noc, ale mówił, że to jest związane z zespołem. Cóż za kłamstwo, w które uwierzyła. Kochała go, więc dlaczego miałaby nie wierzyć? Dopiero zdjęcia zamieszczone w gazecie, którą dzisiejszego dnia kupiła oświeciły ją. Wtedy już wiedziała. Nie był jej wart.
Usiadła na ławce w parku. Podwinęła nogi pod brodę i pozwoliła łzom swobodnie spływać. W jej głowie roiło się od wspomnień TYCH zdjęć. Podniosła głowę i spojrzała w rozgwieżdżone niebo.
Kochała go jak tylko się dało, ale miłość od nienawiści dzieli cienka linia.
***
Wybiegła. Tak po prostu, a on stał i zdał sobie sprawę, że jego życie w tym jednym momencie legło w gruzach. Wtedy nie myślał co robi. Prawda? A może wiedział. Pewnym było, że nigdy nie chciał jej skrzywdzić, tylko dlaczego to zrobił? To nie był jeden jedyny raz. Zaczęło się od propozycji jednego kumpla. Dlaczego wtedy nie powiedział "nie"? Dlaczego brnął w to dalej? Później po ciężkim dniu spędzonym najczęściej na próbach lub w studiu nie wracał do niej tylko szedł z kolegami. Dlaczego? Dlaczego stała mu się tak obojętna? Bo tak było, prawda? A może tylko mu się tak wydawało, bo przecież ją kochał. A może nie kochał?
Popatrzył na stłuczony wazon. Podszedł bliżej i wyciągnął z bukietu blado różową kartkę, na której wcześniej napisał swoim koślawym pismem:
Pamiętaj, że Cię kocham
bez względu na wszystko.
                      Twój Zayn 

Czyżby wtedy już przeczuwał, że się dowie? Jeśli tak to powinien nie iść tego dnia. Ale skąd wiedział, że paparazzi go będzie śledził? No własnie, nie wiedział. Jedno było pewne, zawinił i to na całej linii.
Poszedł do sypialni i wyciągnął wielką walizkę z pod łóżka. Wrzucał do niej kolejne rzeczy z szafy. Gdy już był spakowany spojrzał jeszcze ostatni raz na ich wspólne zdjęcie wiszące na ścianie. Dotknął je opuszkiem palca i rzekł sam do siebie: "przepraszam". Ale ona tego nie mogła usłyszeć. Nawet gdyby usłyszała, to przecież jedno marne przepraszam nie cofnie czasu, nie poskłada jej złamanego serca, nie przywróci tego dawnego Zayna. Sława go zniszczyła, a może on sam do tego doprowadził?
Stał pod drzwiami jedynej osoby, do której wiedział, że w takiej sytuacji może pójść. Zadzwonił dzwonkiem. Było późno, nawet bardzo późno. Nie był pewny czy przyjaciel mu otworzy, a może śpi? Chyba jednak nie bo już po chwili drzwi się otworzyły, a w progu stanął lokowaty. Nie pytał o nic po prostu go wpuścił. Widząc przyjaciela z walizką od razu zrozumiał.
- Pokłóciliście się? -  spytał siadając w fotelu w salonie. Mulat usiadł na przeciwko na kanapie.
- Zraniłem ją
- Opowiedz mi
- Ja po prostu nie daje rady. Ta sława mnie niszczy. An dowiedziała się, że chodziłem do klubów nocnych z Mattem. Nie chciałem jej skrzywdzić. Zobaczyła zdjęcia w jakiejś gazecie. Nie wiedziałem, że wtedy jakiś paparazzi za nami idzie. Gdybym wiedział nie poszedłbym. Wykrzyczała, że mnie nienawidzi i nie chce mnie znać i wybiegła. Po prostu wybiegła, nie wiem nawet dokąd...
- Jak to wybiegła? I nie wróciła jeszcze?
- No nie. Jak wychodziłem to jej jeszcze nie było
- Jest prawie północ i jeszcze nie wróciła? Dzwoniłeś chociaż do niej?
- Nie. Jestem pewny, że i tak nie odbierze - jak na zawołanie Harry wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał numer. Jeden sygnał, drugi sygnał... Piąty, szósty, poczta.
- Nie odbiera
- Dziwisz się? Pewnie nie chce z nikim rozmawiać. Zadzwonisz jutro - brunet wzruszył ramionami
- Nie martwisz się o nią? Zayn co się z Tobą dzieje? - Lokowaty wstał
- Nie rozumiesz? Mi też jest ciężko - Zayn zrównał się z Harrym
- Ale to ty ją skrzywdziłeś. Nikt Ci nie kazał tam chodzić. Miałeś najlepszą dziewczynę pod słońcem i jeszcze Ci było mało?
- Wiem, że nawaliłem, ale czasu nie cofnę
- I tu masz rację. Ale mógłbyś przynajmniej przeprosić
- No i co z tego, że przeproszę Ona mi nie wybaczy
- Bo tego się nie da wybaczyć - warknął. Zadzwonił telefon Zayna.
- Hallo. Tak. Coś się stało? Zaraz przyjadę - Brunet wyłączył się i spojrzał przestraszony na Harry'ego.
- An jest w szpitalu. Miała wypadek. Operują ją.
- CO?
- Jedziesz? - w odpowiedzi dziewiętnastolatek szybko założył buty i ubrał granatową bluzę.
***  
- Bardzo mi przykro. Robiliśmy co w naszej mocy. Niestety wystąpił krwotok wewnętrzny. Nic nie mogliśmy zrobić. Zgon nastąpił o 01:31. Przykro nam.
Po policzku bruneta poleciały tak trudno wyciskane łzy. Dotarło do niego, tylko że z opóźnieniem, że była dla niego wszystkim. Była jak powietrze, a bez powietrza nie da się żyć. To pewne, że się bez niej udusi. A najgorsze było to, że sam sobie na to zasłużył. Przez jego głupotę odebrano życie tak niewinnej osobie. Skrzywdzonej przez los tylekrotnie. Był winny, tak mu podpowiadało sumienie.
Schował twarz w dłonie i poczuł, że ktoś go przytula. Harry również płakał. Stracił wspaniałą przyjaciółkę, dla niego również była to wielka strata. Teraz czuł się zobowiązany, a by pomóc Zaynowi. Musiał się nim zaopiekować i pilnować aby nie zrobił nic głupiego.
***
(3 miesiące później)
Wpatrywał się w czarny nagrobek. Przychodził tu cały czas. Nie zapomniał i nigdy nie zapomni.
Na zawsze już zapamięta jej pachnące truskawkami włosy, pełne malinowe usta, niesamowity uśmiech i dźwięczny śmiech, ale nigdy nie wybaczy sobie tego, że to przez niego. Uśmiechał się na każde wspomnienie o niej. Kochał ją, tak po prostu. Wtedy miał tylko chwile załamania, które nie powinny doprowadzić do jej śmierci, ale doprowadziły. Nauczył się z tym żyć. Powiedział sobie, że z nikim się już nie zwiąże, bo nikogo nie będzie już tak kochał. Była jedyna i niepowtarzalna. Najukochańsza. Kocha ją dalej. Bezgranicznie. Do końca życia. Bo kiedyś przyjdzie jego czas i wtedy się z nią spotka. Ma nadzieje, że mu wybaczyła. Że widzi teraz z góry jego życie i zdaje sobie sprawę z tego, że żałuje. Bo żałuje z całego serca.
Ostatni raz spojrzał na czarną płytę przyozdabianą codziennie nowymi porcjami kwiatów, nie tylko przez niego, ale też i przez jej rodzinę, chłopaków z zespołu, przyjaciół i przez fanów. Zawsze było tu kolorowo. Wyszeptał po cichutku
Do zobaczenia An. Kocham Cię, wiesz?
Zimny wiatr opatulił jego zaczerwienione policzki. Skierował się ku wyjścia.
When you're gone
The pieces of my heart are missing you
When you're gone
The face I came to know is missing too
When you're gone
The words I need to hear to always get me through the day
And make it OK
I miss you.







JESTEM:) Mam nadzieję, że się podoba. Imagin napisany pod wpływem piosenki Avril Lavigne - When you're gone. Chyba zrezygnuje z tego opowiadania, bo zupełnie straciłam chęci aby go pisać.
Zajmę się pisanie imaginów, a opowiadania będę tylko czytać. 
A tak a propos jeśli macie jakieś blogi z opowiadaniami nie koniecznie o 1D to piszcie.
Jeśli czytasz to skomentuj:) Z chęcią poczytam trochę opiń na temat tego bloga.
Za wszystkie błędy przepraszam.