sobota, 9 marca 2013

Imagin cz.1


Czy według was piłka nożna jest tylko sportem dla chłopców? Oczywiście, że nie, to tylko pozory. Czasami dziewczyny są od nich lepsze...

W Anglii, we wsi niedaleko Chester (obok Liverpool) zwanej Holmes Chapel mieszkała Anette. Francuskie imię dostała dlatego, że bliska kuzynka jej ojca takie miała. Mama strasznie chciała dać jedynej córce na imię Karolina, a wiecie dlaczego? Ponieważ jej rodzicielka była Polką. Ale dość o historii. Przejdźmy do faktów.
Dziewczyna strasznie lubiła piłkę nożną. Wręcz ją kochała. Swoje umiejętności pokazywała na treningach chłopięcej drużyny tejże właśnie miejscowości. Średni wiek chłopców tam grających to 17 lat, a ona miała 15. Dziwne? Dla niej to najzwyczajniej w świecie normalne. Kochała to co robi i nie zamierzała z tego zrezygnować. Może milość do piłki odziedziczyła po tacie, bramkarzu? Chyba tak, tylko że ona grała w polu. Wybierała raczej prawe bądź lewe skrzydło, ale nie pogardzała też środkiem pomocy. Na boisku czuła się jak ryba w wodzie. Przejdźmy teraz dalej...
W tej samej drużynie grał Matt. Jego czarne włosy, brązowe oczy, wspaniałe umiejętności, nienaganny styl ubierania się oraz godna do naśladowania kultura osobista urzekła dziewczynę.

Ratujesz mi życie swoją obecnością.
Nierealane, a jednak normalne

Był niewiele od niej starszy. Miał 17 lat. Chodził do dobrej szkoły dla chłopców. Był ideałem. Tak bynajmniej myślała. Czekała z niecierpliwością aż przyjdzie czas jedynego treningu w tygodniu, na którym mogła go zobaczyć, ponieważ chłopak mieszkał w internacie przy swojej szkole i do domu przyjeżdżał tylko na weekend.

Każdy piątek, w który Cię widzę jest najpiękniejszym dniem.
To na niego czekam cały tydzień

Spotkała już wiele innych dziewczyn, którym on rownież się podobał. Nie traktowała ich jak rywalki. Uważała, że to od niego wszystko zależy. Jednak on dalej był sam...
Jeśli będzie trzeba odstąpię.
Jeśli tylko tego będziesz chciał

Nie przejmowała się, że chłopak może nie odwzajemniać jej uczucia. Dla niego mogła być tylko koleżanką, a ona do tego się dostosuje i będzie najlepszą koleżanką pod słońcem. Jedno było pewne, chłopak nie musiał udawać, że ją lubi, ponieważ była to najczystsza prawda. Była sympatyczna, pomocna, przyjacielska. Nie narzucała się. I dodatkowo lubiła piłkę nożną. A podobno dziewczyna kochająca nogę jest największym skarbem chłopaka. Czy on o tym wiedział?
 Na lepszą mógł już nie trafić...

Daj mi poczuć się zauważoną.
Zaufaj.Pokochaj, tak po prostu.
Tylko tego w tej chwili potrzebuje.

___________________________________________________________

Witam was kolejnym imaginem =D
(Ale sie ostatnio rozpisałam)
Jest to pierwsza część. Taka namiastka tego co was czeka w drugiej.
Od razu mówie, że jest to imagin o 1D. A raczej o jednym z One Direction. Kto zgadnie o kogo mi chodzi? (na odp. czekam w komentarzach). Matt jest tylko postacią drugoplanową.
BARDZO potrzebną postacią drugoplanową :P
Pomysł do napisania tego imagina przyszedł mi, na którymś treningu. Już nie pamiętam nawet którym.
Tak:) Gram w piłkę nożną. Główna bohaterka jest bardzo mocno powiązana ze mną, a Matt z kimś takim... Nieważne kim;) 
Chcę bardzo podziękować za komentarze:) Szczególnie pewnej niezwykłej osobie o nicku Mania. Dziękuję Ci bardzo:>

Ten imagin dedykuje osobie, która nigdy w życiu pewnie go nie przeczyta. Chociaż kto wie. Może kiedyś się odważę mu to pokazać. Jeszcze narazie nie mam tyle odwagi:) 
Stwierdziłam, że w internecie jestem anonimowa, takich imion jest w Polsce mnóstwo i bardzo małe jest prawdopobobiieństwo aby on to przeczytał, więc chyba mogę użyć jego imienia?
Myślę, że tak, więc...
To dla Ciebie Mateusz :D  (Kojażysz mi się z zielonym kolorem, może jak trawa na boisku, a może jak Twoja bluza ?)

niedziela, 3 marca 2013

Imagin



Jej życie rozbiło się jak szklany dzban rzucony o podłogę, raniąc każdy skrawek jej osobowości.


Zimnymi dłońmi kurczowo przytrzymywała się barierki. Wiatr rozwiewał jej brązowe włosy. Spojrzała w dół. Wysoko. W końcu to aż trzecie piętro. Aż czy tylko? W sumie mogłoby być wyżej. Nie boi się. Właściwe to dlaczego chce to wrobić? 


Tchórzysz...

Wcale, że nie. Ja po prostu nie wiem co mam robić.

Wiesz, że to nie jest wyjście?

Wiem, ale nic innego nie przychodzi mi do głowy.

Masz przynajmniej jakiś powód?

Czuję się nikomu nie potrzebna.

Przecież wiesz, że to nie prawda.
Pomyśl co Twoi bliscy będą przeżywali gdy skoczysz
Po pewnym czasie się pozbierają.
Gdyby byli mną tak przejęci to byliby
tu teraz ze mną.
Przecież są za ścianą...
No dobra, to prawda...
Będziesz tego żałowała.
Co Ci to da?

Jak przeżyje...
A to szansa jedna na tysiąc

Cicho bądź! Daj mi dokończyć.
Noto jeśli przeżyje to ktoś zwróci na mnie uwagę,
a jeśli nie to... trudno. Będę ich oglądać z góry.

Z góry? Nie byłbym taki pewny...

O co Ci znowu chodzi?!

Nikt Ci nie mowił, że samobójstwo
zalicza się pod 5 przykazanie?

Nie?!

I pomyśleć, że masz 15 lat...

Zaczynasz mnie już wkurzać. Co chcesz przez to osiągnąć?
Jeśli mam skoczyć to zrobie to prędzej czy później.

I mam Ci na to pozwolić?
Przecież jestem Twoim sumieniem,
 podpowiadam Ci dobrze.
Pomyśl logicznie.
Chcesz już nigdy nie pójść do szkoły...

Nie lubię szkoły

Teraz Ty mi przerywasz

No przepraszam, przepraszam. Kontynuuj.

Chcesz już nigdy nie pójśc do szkoły,
nie zobaczyć swoich znajomych, przyjaciół?

Przecież będę ich widzieć.

Tej pewności nie masz...
A nawet jakby, to oni nie będą widzieć Ciebie.
Czy chcesz zranić swoją rodzinę?
Przede wszystkim rodziców?
Jesteś jedynaczką, postaw się na ich miejscu.
Stracić jedyne dziecko...
Czy Tobie jest źle? Każdy w Twoim wieku
klóci się z rodzicami, to normalne.
I na pewno nie jest powodem do samobójstwa.

W sumie masz rację. Za dużo ryzykuje.

To jak? Wchodzisz do środka?
Twoja babcia upiekła Twoje ulubione ciasteczka

I pomyśleć, że przez chwilę chciałam to stracić.
Już schodzę tylko ostatni raz spojrzę w dół.



Mocniej zacisnęła ręcę na barierce.
Na dole chodnik. Jeden przechodzień po drugiej stronie ulicy.
Na chodniku zaparkowane auto...
Za mocno się wychyliła, bo po chwili nie czuła już zimnej posadzki pod stopami.
A w głowie głos ciągle powtarzał 
Będziesz tego żałowała...
To prawda... Żałowała.




Distance, timing, breakdown, fighting
Silence the train runs off it's tracks...
Hang up, give up and for the life of us we can't get back...



Nie możesz nic zrobić.
Jesteś bezradna.
Ona upada, a Ty tego nie widzisz.
Dzień po wszystkim dowiadujesz się od zapłakanej matki.
Co czujesz?
To kartka wyrwana z mojego życiorysu.
I wiecie co czuję?
Pustkę... Czegoś brakuje, KOGOŚ brakuje.
Dlaczego próbujesz zabrać nam czastkę nas?
__________________________________________________________________________________



Na początek chciałabym was bardzo przeprosić, że imagin nie jest o 1D.
Spowodowane jest to ostatnimi wydarzeniami z mojego życia i ja po prostu musiałam to napisać.
Jest to opis "rozmowy" pewnej dziewczyny z jej rozumem, sumieniem. 
Ten kawałek po angielsku to fragment piosenki Taylor Swift-Sad, beautiful, tragic.
Reszta jest mojego autorstwa.
Tutaj jest tłumaczenie tego fragmentu :
Dystans, odmierzanie czasu, załamanie, kłótnia.
Cisz, pociąg wypada z torów.
Odkładanie słuchawki, poddawanie się,
nawet za cenę życia naszego nie możemy wrócić...




 

niedziela, 17 lutego 2013

Imagin Zayn "When you're gone"



Muzyczka

- Jak mogłeś mi to zrobić? Nienawidzę Cię, rozumiesz? - krzyczała, a chłopak jak stał przed nią tak stał.
- Myślałam, że mnie kochasz. A zamiast być przy mnie wtedy kiedy Ciebie najbardziej potrzebowałam spędzałeś czas w nocnych klubach z kolegami! - brunet podszedł do niej i chwycił jej rękę
- Zostaw mnie, nie chce Cię znać - wyrwała się i wybiegła z domu zrzucając jeszcze wazon z kwiatami, które podarował jej dwa dni wcześniej, a które ona postawiła na stoliku tak ładnie przyozdabiając salon.
***
Biegła. Nie wiedziała dokąd. Byle jak najdalej od niego. Jak on mógł jej coś takiego zrobić? Żyła w niewiedzy. Codziennie rano budziła się mając widok jego leżącego obok. Wychodził na noc, ale mówił, że to jest związane z zespołem. Cóż za kłamstwo, w które uwierzyła. Kochała go, więc dlaczego miałaby nie wierzyć? Dopiero zdjęcia zamieszczone w gazecie, którą dzisiejszego dnia kupiła oświeciły ją. Wtedy już wiedziała. Nie był jej wart.
Usiadła na ławce w parku. Podwinęła nogi pod brodę i pozwoliła łzom swobodnie spływać. W jej głowie roiło się od wspomnień TYCH zdjęć. Podniosła głowę i spojrzała w rozgwieżdżone niebo.
Kochała go jak tylko się dało, ale miłość od nienawiści dzieli cienka linia.
***
Wybiegła. Tak po prostu, a on stał i zdał sobie sprawę, że jego życie w tym jednym momencie legło w gruzach. Wtedy nie myślał co robi. Prawda? A może wiedział. Pewnym było, że nigdy nie chciał jej skrzywdzić, tylko dlaczego to zrobił? To nie był jeden jedyny raz. Zaczęło się od propozycji jednego kumpla. Dlaczego wtedy nie powiedział "nie"? Dlaczego brnął w to dalej? Później po ciężkim dniu spędzonym najczęściej na próbach lub w studiu nie wracał do niej tylko szedł z kolegami. Dlaczego? Dlaczego stała mu się tak obojętna? Bo tak było, prawda? A może tylko mu się tak wydawało, bo przecież ją kochał. A może nie kochał?
Popatrzył na stłuczony wazon. Podszedł bliżej i wyciągnął z bukietu blado różową kartkę, na której wcześniej napisał swoim koślawym pismem:
Pamiętaj, że Cię kocham
bez względu na wszystko.
                      Twój Zayn 

Czyżby wtedy już przeczuwał, że się dowie? Jeśli tak to powinien nie iść tego dnia. Ale skąd wiedział, że paparazzi go będzie śledził? No własnie, nie wiedział. Jedno było pewne, zawinił i to na całej linii.
Poszedł do sypialni i wyciągnął wielką walizkę z pod łóżka. Wrzucał do niej kolejne rzeczy z szafy. Gdy już był spakowany spojrzał jeszcze ostatni raz na ich wspólne zdjęcie wiszące na ścianie. Dotknął je opuszkiem palca i rzekł sam do siebie: "przepraszam". Ale ona tego nie mogła usłyszeć. Nawet gdyby usłyszała, to przecież jedno marne przepraszam nie cofnie czasu, nie poskłada jej złamanego serca, nie przywróci tego dawnego Zayna. Sława go zniszczyła, a może on sam do tego doprowadził?
Stał pod drzwiami jedynej osoby, do której wiedział, że w takiej sytuacji może pójść. Zadzwonił dzwonkiem. Było późno, nawet bardzo późno. Nie był pewny czy przyjaciel mu otworzy, a może śpi? Chyba jednak nie bo już po chwili drzwi się otworzyły, a w progu stanął lokowaty. Nie pytał o nic po prostu go wpuścił. Widząc przyjaciela z walizką od razu zrozumiał.
- Pokłóciliście się? -  spytał siadając w fotelu w salonie. Mulat usiadł na przeciwko na kanapie.
- Zraniłem ją
- Opowiedz mi
- Ja po prostu nie daje rady. Ta sława mnie niszczy. An dowiedziała się, że chodziłem do klubów nocnych z Mattem. Nie chciałem jej skrzywdzić. Zobaczyła zdjęcia w jakiejś gazecie. Nie wiedziałem, że wtedy jakiś paparazzi za nami idzie. Gdybym wiedział nie poszedłbym. Wykrzyczała, że mnie nienawidzi i nie chce mnie znać i wybiegła. Po prostu wybiegła, nie wiem nawet dokąd...
- Jak to wybiegła? I nie wróciła jeszcze?
- No nie. Jak wychodziłem to jej jeszcze nie było
- Jest prawie północ i jeszcze nie wróciła? Dzwoniłeś chociaż do niej?
- Nie. Jestem pewny, że i tak nie odbierze - jak na zawołanie Harry wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał numer. Jeden sygnał, drugi sygnał... Piąty, szósty, poczta.
- Nie odbiera
- Dziwisz się? Pewnie nie chce z nikim rozmawiać. Zadzwonisz jutro - brunet wzruszył ramionami
- Nie martwisz się o nią? Zayn co się z Tobą dzieje? - Lokowaty wstał
- Nie rozumiesz? Mi też jest ciężko - Zayn zrównał się z Harrym
- Ale to ty ją skrzywdziłeś. Nikt Ci nie kazał tam chodzić. Miałeś najlepszą dziewczynę pod słońcem i jeszcze Ci było mało?
- Wiem, że nawaliłem, ale czasu nie cofnę
- I tu masz rację. Ale mógłbyś przynajmniej przeprosić
- No i co z tego, że przeproszę Ona mi nie wybaczy
- Bo tego się nie da wybaczyć - warknął. Zadzwonił telefon Zayna.
- Hallo. Tak. Coś się stało? Zaraz przyjadę - Brunet wyłączył się i spojrzał przestraszony na Harry'ego.
- An jest w szpitalu. Miała wypadek. Operują ją.
- CO?
- Jedziesz? - w odpowiedzi dziewiętnastolatek szybko założył buty i ubrał granatową bluzę.
***  
- Bardzo mi przykro. Robiliśmy co w naszej mocy. Niestety wystąpił krwotok wewnętrzny. Nic nie mogliśmy zrobić. Zgon nastąpił o 01:31. Przykro nam.
Po policzku bruneta poleciały tak trudno wyciskane łzy. Dotarło do niego, tylko że z opóźnieniem, że była dla niego wszystkim. Była jak powietrze, a bez powietrza nie da się żyć. To pewne, że się bez niej udusi. A najgorsze było to, że sam sobie na to zasłużył. Przez jego głupotę odebrano życie tak niewinnej osobie. Skrzywdzonej przez los tylekrotnie. Był winny, tak mu podpowiadało sumienie.
Schował twarz w dłonie i poczuł, że ktoś go przytula. Harry również płakał. Stracił wspaniałą przyjaciółkę, dla niego również była to wielka strata. Teraz czuł się zobowiązany, a by pomóc Zaynowi. Musiał się nim zaopiekować i pilnować aby nie zrobił nic głupiego.
***
(3 miesiące później)
Wpatrywał się w czarny nagrobek. Przychodził tu cały czas. Nie zapomniał i nigdy nie zapomni.
Na zawsze już zapamięta jej pachnące truskawkami włosy, pełne malinowe usta, niesamowity uśmiech i dźwięczny śmiech, ale nigdy nie wybaczy sobie tego, że to przez niego. Uśmiechał się na każde wspomnienie o niej. Kochał ją, tak po prostu. Wtedy miał tylko chwile załamania, które nie powinny doprowadzić do jej śmierci, ale doprowadziły. Nauczył się z tym żyć. Powiedział sobie, że z nikim się już nie zwiąże, bo nikogo nie będzie już tak kochał. Była jedyna i niepowtarzalna. Najukochańsza. Kocha ją dalej. Bezgranicznie. Do końca życia. Bo kiedyś przyjdzie jego czas i wtedy się z nią spotka. Ma nadzieje, że mu wybaczyła. Że widzi teraz z góry jego życie i zdaje sobie sprawę z tego, że żałuje. Bo żałuje z całego serca.
Ostatni raz spojrzał na czarną płytę przyozdabianą codziennie nowymi porcjami kwiatów, nie tylko przez niego, ale też i przez jej rodzinę, chłopaków z zespołu, przyjaciół i przez fanów. Zawsze było tu kolorowo. Wyszeptał po cichutku
Do zobaczenia An. Kocham Cię, wiesz?
Zimny wiatr opatulił jego zaczerwienione policzki. Skierował się ku wyjścia.
When you're gone
The pieces of my heart are missing you
When you're gone
The face I came to know is missing too
When you're gone
The words I need to hear to always get me through the day
And make it OK
I miss you.







JESTEM:) Mam nadzieję, że się podoba. Imagin napisany pod wpływem piosenki Avril Lavigne - When you're gone. Chyba zrezygnuje z tego opowiadania, bo zupełnie straciłam chęci aby go pisać.
Zajmę się pisanie imaginów, a opowiadania będę tylko czytać. 
A tak a propos jeśli macie jakieś blogi z opowiadaniami nie koniecznie o 1D to piszcie.
Jeśli czytasz to skomentuj:) Z chęcią poczytam trochę opiń na temat tego bloga.
Za wszystkie błędy przepraszam.

niedziela, 16 grudnia 2012

Rozdział I



Jeszcze tylko pięć minut do dzwonka. Pięć cholernych minut i będę mógł wrócić do domu. Jak na razie postaraj się wytrzymać. Ale jak? Ta myśl doprowadzała mnie do szału. Nerwowo stukałem długopisem o ławkę. Już od dawna nie słuchałem nauczycielki, wyłączyłem się kompletnie gdy zaczęła swój wywód. Minęła minuta. Potem druga. Zerknąłem na wyświetlacz telefonu. Żadnych wiadomości, godzina 14:08. Dzwonek miał rozbrzmieć o 14:10. Błądziłem wzrokiem po całej klasie. Już praktycznie nikt nie słuchał nauczycielki. Tylko kujony z pierwszych ławek. Ale co w tym dziwnego? W końcu przeniosłem wzrok na Emily. Chodziłem do tej szkoły zaledwie jeden dzień, a już wiedziałem, że jest to dziewczyna, z którą chciałby chodzić każdy chłopak. Nic w tym dziwnego. Była ładna, nawet bardzo ładna. Zawsze modnie ubrana. Sam fakt, że chodziła ze mną do klasy był niesamowity. W tym momencie spojrzała na mnie i lekko się uśmiechnęła. Odwzajemniłem to. Odwróciła się, a ja spojrzałem przez okno. Rozbrzmiał upragniony dzwonek, a ja nie wiem czemu ale się nie poruszyłem. Wszyscy już wyszli z klasy, a ja dalej siedziałem. Ktoś położył mi dłoń na ramię. Jednak się myliłem ktoś jeszcze został. Oderwałem wzrok od szyby i spojrzałem na osobę, która wyrwała mnie z zamyślenia. Przede mną stała Emily.
- Przejdziemy się? - zapytała
- Tak. Poczekaj tylko się spakuje - powiedziałem i szybko wrzuciłem wszystkie rzeczy z ławki do plecaka. Emily ruszyła w stronę drzwi, a ja za nią. Otworzyłem jej je puszczając dziewczynę przodem. Po opuszczeniu budynku szkoły udaliśmy się w stronę parku  Całą drogę szliśmy w milczeniu. Nie wiedziałem jak zacząć rozmowę, byłem jeszcze w szoku. Emily zaprosiła mnie na spacer. Dziwne... Zamiast mnie mógłby to być jakikolwiek inny chłopak, ale nie ona wybrała MNIE.
- Jak Ci minął dzień? - zapytała
- W porządku. Myślałem, że będzie gorzej. A Tobie?
- Jak zawsze - uśmiechnęła się. Nastała krępująca cisza. Szliśmy chyba z 5 minut, aż w końcu Emily zabrała głos.
- Dobra nie zaprosiłam ciebie tutaj po to aby rozmawiać jak nam minął dzień - przystanęła. Zrobiłem to samo odwracając się do niej, dziewczyna patrzyła na mnie i mówiła dalej - tak naprawdę chciałabym się ciebie zapytać czy nie spotkałbyś się ze mną w piątek? - Spojrzałem na nią zaskoczony. Nie wierzyłem w jej słowa. To jakiś żart? Dlaczego najpopularniejsza dziewczyna w szkole chciałaby się umówić akurat ze mną? - wiem, że znamy się tak właściwie jeden dzień, ale spodobałeś mi się. Chociaż Cię nie znam to już mam wrażenie, że wiem jaki jesteś. To jest jakaś szansa, abyś się ze mną umówił? - stałem tak chwilę. Nie wiedziałem co mam robić - Louis. Jesteś tam? - dziewczyna machała mi ręką przed twarzą.
- Tak, tak. Przepraszam. Oczywiście - Emily uśmiechnęła się i rzekła
- To widzimy się w piątek o 17 w tej kawiarni niedaleko szkoły - pocałowała mnie w policzek i odeszła zostawiając mnie z najistotniejszym pytaniem Dlaczego akurat ja?
***
Siedziałem przy biurku odrabiając lekcje. Już niedużo mi zostało. Tylko matma i koniec. Zabrałem się za rozpisywanie zadania kiedy zadzwonił mój telefon. Odebrałem nie patrząc nawet kto dzwoni.
- Hej - usłyszałem znajomy głos. Był to Denis. Razem grywaliśmy w piłkę na boisku gdy przyjeżdżałem tutaj na wakacje. 
- Cześć 
- Co robisz?
- W sumie nic ciekawego
- To bądź na boisku szkolnym za dwadzieścia minut
- Ok
- To narazie - rozłączył się.
Położyłem wszystkie książki w rogu biurka i wstałem z krzesła. Przebrałem się w dresowe spodnie, w ręce chwyciłem moje czarne korki z białymi paskami i wyszedłem z pokoju. Przy wyjściu założyłem adidasy i krzyknąłem w stronę kuchni
- Idę z kolegami na boisko. Nie wiem kiedy przyjdę
- Dobrze - usłyszałem głos babci. Podniosłem korki, które przed założeniem butów położyłem na szafce i wyszedłem z domu.

piątek, 7 grudnia 2012

Prolog


              Szedłem ulicami Doncaster. Rodzice wysłali mnie tutaj do dziadków, ponieważ nie radziili sobie z pogodzeniem pracy z wychowywaniem nastoletniego syna. W Londynie byłem lubiany w szkole. Naszą ekipę stanowiłem ja, Zayn i Harry. Wszyscy chcieli się z nami kolegować jednak my nie potrzebowaliśmy już nikogo do naszej paczki. Jesteśmy przyjaciółmi od przedszkola. Mieszkamy na jednej ulicy, a nasi rodzice są przyjaciółmi. Jesteśmy z bardzo bogatych rodzin i mamy wszystko co tylko zechcemy. Czasami zachowuje się jak rozpieszczone dziecko i coraz bardziej utwierdzam się w tym, że taki właśnie jestem. Nie mam rodzeństwa, jestem jedynakiem. Może zapytacie mnie dlaczego nie wyprowadziłem się jeszcze z domu, bo w końcu mam już dwadzieścia lat. Odpowiedź jest prosta. Sam sobie nie dam rady, nie skończyłem jeszcze szkoły i nie mam pracy. Byłoby mi trudno utrzymywać sam siebie zwłaszcza, że od maleńkości przyzwyczajano mnie do luksusów. 
          Ostatnio zacząłem opuszczać się w nauce i zachowaniu, więc moi rodzice wpadli na "genialny" plan. Postanowili wysłać mnie do Doncaster abym "odpoczął" od przyjaciół, którzy ich zdaniem ściągają mnie na złą drogę i powrócił jako dobry syn z ambicjami na przyszłość. Tak naprawdę przyszłość jest dla mnie nie ważna, liczy się tylko tu i teraz. Zastanawiałem się co ja tutaj będę robił przez te 10 miesięcy nauki. Chciałem jak najszybciej wrócić do Londynu, do znajomych, do mojego starego życia, które przecież mi odpowiadało.
          Skręciłem w uliczkę prowadzącą do domu dziadków. Po niespełna pięciu minutach byłem już na miejscu. Wbiegłem po schodach i pociągając za klamkę wszedłem do środka...


Mam nadzieję, że się podoba. Trochę krótki, ale na przedstawienie głównej postaci wystarczy. Opowiadanie będę starała się pisać cały czas z perspektywy Louisa, ale nie jestem pewna czy uda mi się to zrobić. Bynajmniej będę się starała:) Za wszelkie literówki, błędy ortograficzne czy interpunkcyjne bardzo przepraszam.
Mile widziane opinie. Jestem otwarta na krytykę, ale może znajdę też jakieś pozytywne opinie:) Wiadomo, że lepiej komuś jest pisać, jeśli wie, że ktoś to czyta, także możecie mnie informować o tym w komentarzach.